Idea

Mam to szczęście, że gdy wyjdę z domu nic nie przysłania mi horyzontu. Gdzie się nie obejrzę – wielka, otwarta przestrzeń.

Od wiosny do jesieni dni spędzam z rękami w ziemi doglądając ekologicznie uprawianych ziół. Terminy siewów, zbiorów i innych zabiegów wyznacza mi rytm planet i księżyca, a stosowanie preparatów biodynamicznych zwiększa żywotność gleby i przekłada się na wyjątkowy smak, aromat i witalność roślin.
Moimi nieodłącznymi towarzyszkami jest gromadka wszędobylskich kur – one też lubią grzebać w ziemi…
Gdy ogród pogrąża się w zimowym śnie zamieniam się w pannę apteczkową, przyrządzam ziołowe oleje, maści, octy, nalewki.

W moim ogrodzie księżyc jest doradcą. Wyznacza mi czas siewu, zabiegów pielęgnacyjnych, czas zbioru. Kalendarz księżycowy to nieodłączny towarzysz moich ogrodowych przygód. Taka praktyka wpisuje się w wartości, które są dla mnie ważne – pełnię troski o rośliny, ich uzdrawiający potencjał, smak i aromat.

Każda faza księżyca niesie dla mnie inną energię. Nów to czas do wewnątrz: zadumy, odpoczynku, odnowienia sił. Nabieram wtedy kocich nawyków. Mam silną potrzebę chodzenia własnymi ścieżkami, samotności.
Wraz z przybywaniem księżyca moja odwaga, kreatywność i skłonność do zabawy rosną niczym drożdżowe ciasto. W tym czasie rodzą się najlepsze pomysły. Mam pokłady energii, którymi mogłabym obdarować pół świata. Kulminacja mocy następuje dokładnie wtedy gdy twarz księżyca jest całkowicie okrągła…

Według tradycji ludowej najlepszym okresem na zbiór ziół była pełnia księżyca. W tym czasie rośliny osiągały apogeum swoich leczniczych mocy. Zapewne dlatego wtedy odbywały się sabaty – spotkania wolnych, niezależnych, silnych kobiet. Zielarek i akuszerek. Zaopatrzone w lniane worki i wiklinowe kosze ruszały na ziołowe łowy…

Pełnia to dla mnie stan, w którym niczego nie brakuje. Kojarzy mi się z obfitością, zdrowiem i spełnieniem. I to właśnie przynoszą ludziom w darze rośliny lecznicze…