Róża, dobrodziejka od witamin

Kilka lat temu, jako zapalona orędowniczka idei Dezyderego Chłapowskiego (1788 – 1879), wielkiego innowatora w dziedzinie zadrzewień śródpolnych posadziłam na granicy moich włości ponad dwieście roślin. Znalazły się wśród nich m.in. róża dzika, róża pomarszczona, rokitnik zwyczajny, dereń jadalny, głóg jednoszyjkowy, jarząb pospolity, grusza polna. Dziko rosnące owoce miały służyć mi i ptakom. Wzbogacić bioróżnorodność, urozmaicić krajobraz, chronić uprawy przed wiatrem i erozją.

Już na wiosnę okazało się, że Natura udzieliła mi porządnej lekcji pokory. Większość sadzonek była ścięta. Równiutko, tuż przy ziemi. Bilet wizytowy pozostawiony przez ucztujące zające i sarny.

owoce róży dzikiej

Pod koniec lata, gdy drzewka trochę podrosły próbowałam na wszelkie sposoby zabezpieczyć je przed zimowym zniszczeniem. Wieszałam na nich niczym wstążki przeciw urokom świeże owcze runo. Jego zapach miał odebrać apetyt amatorom kory i gałązek. Urządzałam sobie plener malarski. Biegałam z pędzelkiem od rośliny do rośliny i odstraszającym mazidłem malowałam każdy pęd.
Nic nie działało, a koszty założenia szczelnej siatki były zbyt duże.

W końcu zaakceptowałam fakt, że tutejsza przestrzeń nie znajduje się wyłącznie w moich rękach, ale również w raciczkach saren i zajęczych łapach. A sprawy raz toczą się po zwierzęcej, raz po ludzkiej myśli. W efekcie mamy remis. Dzielimy się.

Moja ulubiona róża pomarszczona (Rosa rugosa Thunb.) kwitnie od czerwca aż do mrozów. Prawie tyle samo czasu też owocuje. Nawet teraz, na początku października zrywam z niej nie tylko duże, pomarańczowoczerwone owoce, ale i bardzo aromatyczne płatki. Róża dzika (Rosa canina L.) nie jest aż tak hojna. Kwitnie od maja do lipca, a na kolejne kwiaty trzeba czekać prawie rok.

owoce róży dzikiej

Według nomenklatury botanicznej właściwymi owocami róż są twarde niełupki (czyli białe ziarenka znajdujące się w środku, zwane niesłusznie nasionami), a czerwona okrywa to tzw. owoc pozorny (szupinkowy). Na potrzeby tego artykułu, dla ułatwienia będę jednak używała nazw przyjętych w mowie potocznej.

Owoce róży są doskonałym źródłem witaminy C. Rekordzistki mogą zawierać jej nawet do 6%. Trzydzieści razy więcej niż osławiona cytryna i sto razy więcej niż jabłka. Wystarczy spożyć trzy owoce róży, aby całkowicie pokryć dzienne zapotrzebowanie na witaminę C. Owoce róży zawierają także prowitaminę A, witaminy E, K i PP oraz z grupy B. Są bogate w sole mineralne – fosfor, magnez, potas, wapń, żelazo. Pod względem zawartości witamin nie dorównuje im żaden inny owoc.

Naturalna witamina C ma nad syntetyczną zdecydowaną przewagę. Jest od niej nawet pięć razy skuteczniejsza. Znajdujące się w owocach róży flawonoidy i kwasy organiczne chronią ją przed zbyt szybkim rozkładem. W efekcie dłużej utrzymuje wysokie stężenie w naszym organizmie. Jej dodatkową zaletą jest również to, że lepiej wchłania się z przewodu pokarmowego od swojej syntetycznej kuzynki.

owoce róży pomarszczonej

Roślina ma bogaty wachlarz właściwości. Wykazuje silne działanie wzmacniające, odżywcze i witaminizujące. Działa przeciwzapalnie, przeciwbakteryjne, przeciwwirusowo, odtruwająco, wykrztuśnie, rozkurczowo, moczopędnie, żółciopędnie, ściągająco, przeciwdepresyjnie, pobudza trawienie, uszczelnia i wzmacnia naczynia krwionośne, reguluje cykl miesiączkowy.

Stosuje się ją w przeziębieniach i spadku odporności, nieżytach układu oddechowego, w chorobach wątroby, dróg żółciowych oraz nerek, owrzodzeniu żołądka, dwunastnicy i jelita grubego, przy nadmiernej kruchości naczyń krwionośnych, w stanach zapalnych skóry.

Owoce róży zbiera się gdy są całkowicie dojrzałe, ale jeszcze twarde.
Mróz wyzwala w owocach słodycz, dlatego winiarze i miłośnicy nalewek często zbierają je dopiero po przemarznięciu.

Owoce róży to doskonały materiał do wyrobu soków, przecierów, dżemów, konfitur, win i nalewek. Nadmiar cukru nie idzie jednak w parze z uzdrawianiem, dlatego przy przyrządzaniu różanych lekarstw staram się ograniczać go do minimum.

zebrane owoce róży

Napar z owoców róży

2 łyżki owoców zalej 1 szklanką wrzącej wody. Zaparzaj pod przykryciem przez około pół godziny. Przecedź przez sitko. Napar możesz pić kilka razy dziennie. Dodatek miodu wzmocni jego lecznicze właściwości.

Róża pasteryzowana

W pełni dojrzałe, ale jeszcze twarde owoce róży przetnij wzdłuż na połówki i starannie oczyść. Jest to praca godna tybetańskiej mniszki. Wymaga skupienia, wytrwałości i cierpliwości. A potem masażu pleców.

Przygotowane owoce przepłucz obficie zimną wodą, aby dokładnie usunąć włoski. Następnie wsyp je do wyparzonych wrzątkiem słoiczków. Zalej przegotowaną wodą. Owoce powinny być całkowicie przykryte. Mocno zakręć słoiki. Pasteryzuj je przez około 15 minut. Przechowuj w chłodnej piwnicy lub w lodówce.

Profilaktycznie zażywaj po 1 łyżeczce leku przed snem. W przypadku przeziębienia i gorączki stosuj dawkę uderzeniową – po 1 łyżce 3 razy dziennie.

pasteryzowane owoce róży dzikiej

Witaminowa posypka z róży

Wysuszone w piekarniku owoce (temperatura 50 stopni Celsjusza) zmiel w młynku na proszek. Przechowuj w szczelnym opakowaniu, najlepiej w słoiku. Zażywaj po 1 łyżeczce przed snem. Proszek możesz mieszać z miodem.

Dezydery Chłapowski, prekursor rolnictwa ekologicznego w Europie założył sieć zadrzewień śródpolnych na obszarze 10 tysięcy hektarów. Tak rozległe były jego włości. Mnie również nie opuszcza mania zadrzewiania. Mam marzenie stworzyć krainę obfitości z alejami dorodnych drzew i krzewami obsypanymi owocami. Z całą mieszaniną barw, faktur, form, zapachów i smaków.

A Ty jak stosujesz różę? Podziel się przepisem w komentarzu.

Bukiet ziołowych inspiracji w Twojej skrzynce

Zapisz się na newsletter
i odbierz darmowy 12-stronicowy rozdział ("Dziurawiec, Fuga Daemonum") mojej książki „O czym szumią zioła”

Akceptuję Regulamin

Chcę otrzymywać newsletter – informacje o nowościach, promocjach, produktach lub usługach Ruty Kowalskiej.

Jeżeli zapisujesz się do newslettera, żeby otrzymać bezpłatny rozdział mojej książki, zostanie on do Ciebie wysłany po potwierdzeniu subskrypcji.

Komentarzy Dodaj swój

  1. Mariola pisze:

    czy pasteryzacja nie pozbawi witaminy c?

    1. Mariola,
      Najwyższą zawartość witaminy C mają owoce świeże, ale niestety nie dysponujemy nimi przez cały rok. Każdy proces utrwalania (suszenie, mrożenie, pasteryzowanie itp.) powoduje straty witaminy C. Również czas przechowywania wpływa ujemnie na zawartość wit. C.
      Jednak jak wynika z badań, które robiono na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu ilość witaminy C w przetworzonych owocach róży wciąż jest na tyle duża, że stanowią dla naszego organizmu jej doskonałe źródło.
      Tak więc różę pasteryzowaną warto zajadać 🙂

  2. Kasia pisze:

    To czyszczenie to naprawdę mozolne praca! Garstkę czyściłam półtorej godziny… Podziwiam za wytrwałość, pani Małgorzato! Zalewamy przegotowaną, zimną wodą, tak?

    1. Zgadzam się. Czyszczenie przypomina pracę Kopciuszka – jest niczym oddzielanie maku od popiołu 🙂 Ten czas zawsze umilam sobie muzyką.
      Tak przygotowana róża nie raz uchroniła mnie przed przeziębieniem. Owoce zalewa się przestudzoną, przegotowaną wodą.

  3. Kasia pisze:

    Pani Małgorzato, dziękuję za odpowiedź. Rezultatem mojej dłubaniny jest jeden ćwierćlitrowy słoiczek ? Po pastetyzacji płyn w środku stał się mętny, ale chyba tak ma być?

    1. Słoiczek mały, ale skuteczność w leczeniu przeziębienia ogromna 🙂 Po pasteryzacji płyn mętnieje, a róża trochę traci swój wyrazisty kolor.

  4. Anna pisze:

    Czy pasteryzowała Pani też owoce zalane syropem czyli woda+cukier, czy tylko sama wodą? 🙂

  5. Anna pisze:

    Ja takie róże robiłam pierwszy raz i zalałam wodą z cukrem.Fakt trzeba się namęczyć przy wyskubywaniu tych ziarenek, ale najgorsze są te maleńkie kujące włoski 🙂

  6. JolaT pisze:

    Jestem zadowolona, ze zajrzałam na Twoją stronę, bardzo ciekawie piszesz. Ja suszę owoce róży i dodaję do herbat ziołowych 🙂

    1. Ruta Kowalska pisze:

      Jola,
      Dziękuję. U mnie właśnie pięknie dojrzały owoce róży pomarszczonej – zbiory i suszenie trwają 🙂

  7. Alicja pisze:

    Ja robię tak różę od lat ale wkładam cały owoc, nie wydłubuję pestek. Róża robi się miękka ale nie rozpada się. To taka informacja dla tych, chcą paluszki oszczędzić 😉

  8. Marzena Ż. pisze:

    Cztery lata temu otoczyłam mój ROD-owy ogródek m.in. krzewami róży pomarszczonej. Na szczęście kolczaste krzaczki skutecznie bronią się przed zimowym apetytem sarenek i zajęcy. Natomiast aronia jest każdej zimy redukowana do wysokości moich kolan 🙁
    Od drugiego roku swego bytowania na mojej działeczce różyczka coraz hojniej obdarza mnie swymi darami. Najpierw wykorzystuję płatki. Aromatyzuję nimi cukier. Robię różaną wodę. Suszę je do herbacianych mix-ów. Utarte w moździerzu dodaję do dżemów- głównie truskawkowych i wiśniowych. Mając początkowo niewiele surowca odkryłam, że już 10 g płatków niesamowicie aromatyzuje 1 kg owoców (co prawda płatki dodaję pod sam koniec prażenia dżemiku, kiedy masa owoców znacznie się zmniejsza, ale wyjściowo jest to kilogram owoców).
    Pączki z takim dżemikiem zimową porą to… ech… trudno opisać słowami…
    Owocki także suszę, wcześniej pozbawiając je nasionek. Praca mozolna, ale lubię ją! Świadomość celu sprawia mi taką frajdę, jak praktycznie każda praca w moim ogródku. A jakie super odżywione (choć nieco podkolorowione :)) są później dłonie! Prawie żadnej ogrodowej pracy nie wykonuję w rękawiczkach- budząc tym zgrozę moich sąsiadów. Cennym jest dla mnie bezpośredni kontakt z naturą i matką ziemią.
    Ale- wracając do tematu. Oprócz suszenia owoce także wykorzystuję do robienia dżemów. Antonówka z różą to mój numer 1.
    Ruto, dziękuję za podpowiedź. W tym roku wypróbuję też róży pasteryzowanej i zrobię różaną posypkę. Ta zapewne sprawdzi się świetnie także jako witaminowy dodatek do surówek, koktajli, a nawet jako zdrowa posypka do ciasteczek.
    Dziękuję za książkę- z niecierpliwością czekać będę na kolejne tomy- oraz za tego bloga. Dla mnie to niesamowite skarbnice fascynującej wiedzy.
    Pozdrawiam serdecznie, także wszystkich „czytaczy” 🙂
    Marzena

    1. Ruta Kowalska pisze:

      Dziękuję za hojne podzielenie się Twoją wiedzą. Już wyobrażam sobie Twoją pachnącą spiżarkę 🙂
      Zaintrygowało mnie połączenie róży z wiśnią – takiej kompozycji jeszcze nie próbowałam. Zapisuję do przetestowania na przyszły rok.
      Ściskam Cię mocno.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.