Rolnictwo ekologiczne jest dla mnie formą aktywizmu społecznego rozumianego jako bezpośrednie działanie na rzecz zmiany świata na lepsze. Opiera się na kilku filarach – dbałości o lokalne społeczności i środowisko, zdrowie ludzi, dobrostan zwierząt. Idea poszanowania wszystkiego, co żyje i nieszkodzenia jest dla mnie czymś do głębi duchowym.
Uprawa ekologiczna to mój osobisty wkład w budowanie pokoju na świecie. I dar dla tych, którzy chcą leczyć się ziołami z prawdziwego zdarzenia.
Niekwestionowaną królową mojego gospodarstwa jest gleba. Od jej hojności zależy, jaki będzie coroczny plon. Gleba tętni życiem bilionów istot. I choć większości tych mikroskopijnych stworzeń nie da się zobaczyć gołym okiem, to właśnie one stanowią siłę napędową decydującą o jej żyzności.
Każdego dnia staram się troszczyć o nie na równi z innymi zwierzętami domowymi. Dostarczać im pokarmu. Nie skąpię im resztek roślinnych, kompostu i obornika. Równowaga ekosystemu glebowego opiera się na prostej zasadzie – oddaj to, co zabrałaś. W ten oto sposób obieg materii zamyka się; ze szczątków roślinnych powstaje za pośrednictwem mikroorganizmów bogata w składniki pokarmowe próchnica.
Zadbanego kota poznasz po lśniącej sierści; zadbaną, bogatą w próchnicę glebę – po ciemnym zabarwieniu i pulchnej strukturze. W taką ziemię można zasiać ziarno i być spokojną o dobry plon.
Wciąż jestem w fazie fascynacji tym podziemnym, ukrytym przed naszymi oczami światem. Przechadzając się wśród łąk i pól, pracując w swoim ogrodzie, zawsze pamiętam o tym, że tuż obok istnieje jeszcze jeden świat – organizmów glebowych.
Nigdy w życiu nie użyłam środków ochrony roślin. Wyobrażam sobie jaki to musi być kataklizm dla organizmów glebowych, dla owadów. Pestycydy wpływają na cały ekosystem: zanieczyszczają wody gruntowe, glebę i plony, osłabiają rośliny. Powodują też powstawanie nowych ras szkodników – silniejszych od swoich przodków. A ziemię zamieniają w martwą, jałową materię.
Swoją energię wolę skupiać nie na walce, ale na dbaniu, aby moje zioła były silne i odporne. I potrafiły same sobie radzić z chorobami i inwazją lubiących je podjadać owadów.
W dzisiejszym świecie rolnictwo może wydawać się polem zaciekłej walki. Większość porad dotyczących zachowania roślin w dobrej kondycji aż wrze od militarnego, pełnego przemocy słownictwa. Nikogo już nie dziwi używanie w stosunku do bytujących w ogrodzie organizmów takich terminów, jak: zabić, zniszczyć, wytępić, zwalczyć, rozgnieść, spryskać. Współczesne, konwencjonalne rolnictwo wypowiedziało prawdziwą wojnę wszelkim istotom.
Nie chcę traktować moich pól z pozycji krwawego dyktatora. Pragnę czerpać z uprawy ziół radość i poczucie równowagi oraz współistnienia ze wszystkim, co żyje.
Zioła, jako lekarstwa stworzone rękami natury powinny być uprawiane wyłącznie metodami ekologicznymi, a najlepiej biodynamicznymi.
Czy te pochodzące z upraw konwencjonalnych, gdzie stosuje się nawozy sztuczne i środki ochrony roślin mogą służyć naszemu zdrowiu?