Mam słabość do książek kucharskich z poprzednich epok. Dawniej stosowane systemy miar rozbudzają moją wyobraźnię i przenoszą w przeszłość. Kwarta, konew, garniec, korzec.
Stare przepisy są jak powrót do korzeni. Łącznik między mną a wiedzą babek, matek, ciotek. Planujących posiłki, stojących godzinami przy garnkach, udoskonalających receptury, smakujących, podających do stołu, karmiących, częstujących.
Gdy tylko nadarza się okazja namiętnie podpytuję starsze osoby o smaki dzieciństwa. O przepisy kulinarne przekazywane w ich rodzinie z pokolenia na pokolenie. Z ust do ust. Przez bycie razem i codzienną pracę. Zapisane w pośpiechu na wyblakłych karteluszkach lub starannie wykaligrafowane w specjalnie do tego celu przeznaczonych zeszytach.
Przepis na nalewkę różaną dostałam od przyjaciółki, której wiekiem bliżej do mojej mamy niż do mnie. Gdy robiłam ją po raz pierwszy wykazałam się olbrzymią gorliwością. Każdy owoc róży przekroiłam na pół, wyłuskałam nasionka, oczyściłam z resztek włosków. Zgodnie z zaleceniem starej receptury. Czułam się niczym Kopciuszek oddzielający mak od popiołu.
Następnego roku już nie miałam tyle samozaparcia. Nastawiłam nalewkę z całych owoców. I okazało się, że smakowała mi lepiej od tej poprzedniej. Świadomość, że była robiona ze swobodą i radością, a nie z bolącym krzyżem i rękami swędzącymi od włosków dodawała jej mocy.
W tym roku róże obrodziły wyjątkowo obficie. Od września zbieram ich owoce.
Suszę, mielę, pasteryzuję.
Deszcz i wiatr nie opuszczające nas od kilkunastu dni mają swoje plusy. Prace ogrodowe wstrzymane. Jest czas na inne zajęcia. Można siedzieć w zaciszu domowym i nastawiać nalewki. Dla zdrowia, na rozgrzewkę i toasty ku pomyślności.
Trzeba jeszcze tylko wyjść i nazbierać owoców róży. Dużo, bo chcę, aby różany trunek był esencjonalny i miał głęboki, herbaciany kolor.
Nalewka różana z cytrusową nutą
- 2 kg dojrzałych owoców róży
- 8 owoców pigwowca
- skórka otarta z 2 cytryn bio
- skórka otarta z 3 pomarańczy bio
- kawałek kory cynamonu (ok. 2 cm)
- 8 goździków
- 1,5 litra spirytusu
- 0,5 litra wódki
- 1 kg płynnego miodu
- szklanka wody
Owoce róży oczyszczamy z szypułek. Przepłukujemy zimną wodą. Wsypujemy do dużego słoja. Nakłuwamy widelcem. Dodajemy oczyszczone i drobno pokrojone owoce pigwowca, skórkę otartą z cytryny i pomarańczy, połamany cynamon oraz goździki. Całość zalewamy alkoholem. Zakręcamy szczelnie słój i pozostawiamy na nasłonecznionym parapecie na 2 miesiące. Od czasu do czasu wstrząsamy zawartość.
Cedzimy przez gazę, mocno odciskając owoce, a następnie przepuszczamy nalewkę przez filtr do kawy. Dodajemy do niej płynny miód uprzednio rozpuszczony w ciepłej wodzie. Mieszamy.
Pozostawiamy na około 2 miesiące w chłodnym, ciemnym miejscu. Następnie przelewamy do butelek. Odstawiamy je na co najmniej pół roku do chłodnej piwnicy.
Nalewka ma wyrazisty smak i działa mocno rozgrzewająco. W celach leczniczych można pić wieczorem po jednym kieliszku w przypadku bezsenności. Działa również wspomagająco w leczeniu przeziębienia.
A Ty jakie trunki robisz z owoców róży?